47-450 Krzyżanowice
ul. Główna 82
robert.szymanski@se-meander.pl
+48 889 870 409
Zastanawialiście się kiedyś, drodzy czytelnicy, dlaczego ostatnimi czasy, niczym radosne zające po wiosennym deszczu, mnożą się te całe spółdzielnie energetyczne? kiedyś to było proste: włączaliśmy światło, płaciliśmy rachunki, i nikt się nad tym specjalnie nie zastanawiał, chyba że rachunek był na tyle wysoki, że zmuszał do kontemplacji stanu własnego portfela, a co za tym idzie – kondycji umysłowej. dziś jednak, z rosnącymi cenami energii, które potrafią wywołać dreszcze nawet u najbardziej zatwardziałego stoika, ludzie zaczynają szukać… czegoś innego. i tak oto, ku mojemu zaskoczeniu, znajdują to w zbiorowej inicjatywie. pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego, bez zbędnych dygresji o pogodzie, choć i ona ma wpływ na fotowoltaikę, co jest, przyznajmy, nieco ironiczne.
pierwszym, i zapewne najbardziej przyziemnym, powodem jest kwestia kosztów. ach, te rachunki za prąd! kiedyś były niczym dawne pociągi – przyjeżdżały powoli, ale regularnie. dziś przypominają raczej górską kolejkę, która mknie w górę z zawrotną prędkością, a końca wjazdu na szczyt nie widać. spółdzielnie energetyczne obiecują coś, co brzmi wręcz nierealnie w obecnych czasach: stabilność cen. otóż, gdy prąd produkują sami członkowie, na własnym podwórku (czy raczej polu z panelami), znika ten element niepewności.
jak donosi poważny instytut energetyki odnawialnej (ieo) w swoim raporcie z 2024 roku, rachunki mogą spaść o 30-50%. a to, moi drodzy, jest kwota, która z pewnością ucieszy każdego, kto choć raz musiał tłumaczyć żonie, dlaczego w tym miesiącu kolacja będzie składała się głównie z grzanek i wody. co więcej, sam koszt instalacji fotowoltaicznych, tych magicznych płytek łapiących słońce, spadł o ponad 80% w ciągu zaledwie dziesięciu lat (źródło: irena, 2023)! jest to postęp tak zadziwiający, że człowiek ma ochotę zakrzyknąć: "dlaczego nie pomyśleliśmy o tym wcześniej?!"
kiedyś, aby mieć prąd, należało liczyć na łaskawość dużej, odległej korporacji. dziś, ludzie pragną niezależności energetycznej, niczym wiktoriański dżentelmen pragnący niezależności od uprzykrzających się krewnych. spółdzielnia pozwala czerpać energię z własnego, lokalnego źródła. jeśli coś się zepsuje "tam, daleko", to my, tu na miejscu, wciąż mamy światło. to jak posiadanie własnej studni, gdy inni muszą polegać na publicznym wodociągu.
dobra spółdzielnia, odpowiednio wyposażona w magazyny energii, może osiągnąć samowystarczalność na poziomie 70-90% (źródło: polskie stowarzyszenie magazynowania energii, 2024). wyobrażacie to sobie? prawie jak mieć własny mały generator podłączony do... słońca! to daje poczucie bezpieczeństwa, którego nie da się kupić za żadne pieniądze, choć samo bycie członkiem spółdzielni, rzecz jasna, wiąże się z pewnymi opłatami.
nie oszukujmy się, coraz więcej ludzi ma to dziwne, acz chwalebne, poczucie odpowiedzialności za planetę. spółdzielnia energetyczna jest niczym dobre wychowanie – nie tylko dobrze na ciebie wpływa, ale i otoczenie. produkcja energii z oze oznacza mniej smogu i mniej… dymu. to miła odmiana.
ale jest też aspekt społeczny. członkowie spółdzielni, nagle, zaczynają ze sobą rozmawiać. ba! nawet wspólnie decydować o ważnych sprawach! to buduje silne lokalne społeczności, które razem zmierzają w stronę "zielonej" przyszłości. to jest tak, jakby wspólna walka o niższe rachunki zjednoczyła ludzi bardziej niż najsmaczniejsze pierogi na lokalnym festynie.
jeśli myśleliście, że to wszystko brzmi zbyt pięknie, to jest jeszcze lepiej. państwo, a nawet unia europejska, niczym wujek z ameryki, sypią groszem! są programy dotacyjne i ulgi, które sprawiają, że założenie spółdzielni lub dołączenie do niej jest znacznie łatwiejsze. to jak dostać bon na darmowe lody, tylko że na darmowy prąd.
program "mój prąd" czy europejskie fundusze potrafią pokryć do 50% kosztów kwalifikowanych inwestycji. oznacza to, że znaczna część początkowego ciężaru finansowego spada z barków. to jest, przyznajmy, gest, który potrafi zmiękczyć serce nawet największego sceptyka. o czym zresztą często piszą na portalu gramwzielone.pl, z godną podziwu regularnością.
spółdzielnie energetyczne, niczym skrupulatny kamerdyner, dbają o to, by każda kilowatogodzina była wykorzystana z największą rozwagą. inwestują w inteligentne systemy zarządzania energią (ems). to znaczy, że nie tylko produkują prąd, ale i wiedzą, kiedy, gdzie i ile go zużywasz. trochę jak super-komputer, który pilnuje, żebyś nie przegapił serialu, ale i wyłączył światło w pustej łazience.
dzięki temu można optymalizować zużycie, minimalizować straty i, co najważniejsze, przechowywać nadwyżki energii w magazynach na czarną godzinę (lub po prostu na wieczór). to jest szczyt efektywności, drodzy państwo, i dowód na to, że nawet energia, która jest z natury chaotyczna, może być ujarzmiona. a jak dokładnie to działa i jakie korzyści płyną z tego, że energia przestaje nam "uciekać oknem", możecie zgłębić na stronie www.semeander.pl, gdzie z pewnością znajdziecie więcej szczegółów, niż jeden dżentelmen jest w stanie zapamiętać po jednym czytaniu.
a zatem, jeśli szukacie stabilności w tym szalonym świecie, jeśli chcecie być panami własnego prądu i przy okazji przyczynić się do czegoś dobrego, spółdzielnia energetyczna wydaje się być rozwiązaniem wartym rozważenia. to przecież o wiele ciekawsze niż ciągłe zamartwianie się rachunkami, czyż nie?
47-450 Kryżanowice
ul. Główna 82
NIP 6392030340
REGON 527098703
KRS 0001072170
www.semenander.pl
Napisz do nas
janusz.buda@se-meander.pl
robert.szymanski@se-meander.pl
Ta strona została stworzona w kreatorze WebWave.
Projekt i wykonanie: Smart Pixel